Wielu różnych ludzi przychodzi mnie teraz odwiedzać. Najbardziej pomagają mi Ci łagodni, kochający, nie osądzający, cierpliwi; chętni by siedzieć cichutko i słuchać.
Nie spieszą się. Nie starają się odpowiedzieć na moje pytania, lecz w rzeczywistości często mówią – Nie wiem.
Ale przychodzą niezmiennie, stale – aby pozostać ze mną aż umrę.
Zbliżając się do śmierci, potrzebuję wielu rzeczy. Potrzebuję kogoś, kto będzie miał odwagę – by pozwolić mi mówić; mądrość – by nie dawać mi rad, by być obecnym przy mnie we wszystkich tych strasznych chwilach, które mogą nadejść.
Potrzebuję kogoś, kto wszystko, co powiem potraktuje jako spowiedź, a nie jak nowinkę.
Jeśli chcesz mnie odwiedzić, nie sądź, że musisz rozwiązać moje problemy lub dać mi gotowe odpowiedzi. Masz tylko tu być. Pozwól mi prowadzić rozmowę tak, jak ja tego pragnę – słuchaj, słuchaj, słuchaj…
Często będę chciał mówić o Panu Bogu, dlaczego to zdarzyło się mnie i jakie jest tego znaczenie. Jeśli jesteś osobą, którą uhonorowałem tym, że z Tobą chcę o tym rozmawiać, bo wierzę Ci, nie mów mi jak Ty wierzysz – spytaj jak ja wierzę.
Bądź delikatny wobec mojego poczucia winy, wielu z nas umierając czuje się ukaranymi. Po prostu wysłuchaj mnie.
Gdy wspominam swoje życie, pomóż mi słuchając cierpliwie niekończących się historii, stale powtarzanych. Staram się znaleźć w nich sens.
Potrzebuję kogoś, kto nie oburzy się, gdy będę zły na Pana Boga. Naprawdę potrzebuję Ciebie, byś pomógł mi odkryć, że można wyrażać taki gniew.
Pamiętaj, ja choruję długo. Każdy, kto mieszka ze mną może być zmęczony, przerażony, wyczerpany. Rozejrzyj się wokół.
Zobacz czy nie ma jakichś małych rzeczy do zrobienia i zaproponuj, że to zrobisz.
Ja mogę być wyczerpany i Ty masz powiedzieć mi bym zamknął oczy i wypoczywał; podczas gdy Ty będziesz przy mnie siedział i trzymał moją dłoń.
Potrzebuję Twojej pomocy. Pomocy, o którą ja poproszę, a nie pomocy, której myślisz, że powinieneś mi udzielić.
Chcę byś mi powiedział, gdy nie chcesz czegoś zrobić.
Nie pozwól bym w swoich ostatnich dniach stał się tyranem.
Potrzebuję byś pozwolił mi być miłym i czarującym, jeśli tak się czuję.
Chcę byś przede mną płakał, tak żebym wiedział, że Ci na mnie zależy. Chcę byś mi powiedział, że boisz się zrobić to czy tamto; ponieważ boisz się, że to może mnie urazić. Powiem Ci czy to prawda czy nie.
Chcę byś był uczciwy. To mi pozwoli być uczciwym.
Chcę podejmować jak najwięcej decyzji samodzielnie. Jeśli Ci powiem, że wyglądam okropnie, ponieważ wypadły mi włosy, nie mów mi, że wyglądam „ok.” Pomóż mi żałować utraty mych włosów przez przypomnienie jak piękny miały kolor; lub spytaj: „Jak to jest gdy straci się włosy?” – „Myślę, że to musi być okropne”. Jeśli tak powiesz, wiem, że jesteś gotów pozwolić mi podzielić się moim doświadczeniem z Tobą.
Spędź jakiś czas z tymi, którzy się mną opiekują. Słuchaj jak Ci powiedzą o swoim zmęczeniu, jak czują się winni, że nie mogą spowodować mojego wyleczenia, jak są źli na tych, którzy nie mogą zlikwidować mojej choroby i …jak są źli na mnie, że jestem gotów umierać, a oni nie chcą pozwolić mi jeszcze umrzeć.
Nie dawaj mi rad. Nie krytykuj. Słuchaj, słuchaj i jeszcze raz słuchaj.
Pomóż dzieciom. Weź je ze sobą i zapewnij i jakąś rozrywkę. Gdy wrócą i opowiedzą mi, jak dobrze spędziły czas, będę zadowolony z ciągłości życia; z pomocy, jaką otrzymuje moja rodzina.
Mam wiele obaw, jak sobie beze mnie poradzą. Słuchaj, gdy Ci o tym mówię.
Gdy mnie odwiedzasz, nie bój się mnie dotknąć – ale spytaj przedtem, czy to mnie nie uraża. Silne zapachy wywołują u mnie mdłości, nie używaj takich zapachów. Bądź wobec mnie cierpliwy. Nie szepcz w holu lub innym pokoju, nawet wówczas, gdy jestem nieprzytomny. Pamiętaj proszę, że słyszę lepiej niż Ci się wydaje. Mogę Cię słyszeć, więc powiedz mi kim jesteś i delikatnie mnie dotknij lub mi czytaj.
To jest „liturgia obecności”.
Pomyśl przez chwilę, jak to jest, gdy ktoś cicho pracuje w drugim końcu domu. Wiesz, że oni tam są. Teraz przypomnij sobie jak to jest, gdy dom jest pusty.
Poczucie Twojej obecności jest darem dla mnie, gdy wchodzisz do pokoju i w ciszy mi towarzyszysz. Najmocniejszym i najlepszym darem, jaki możesz mi dać, jest poczucie Twej obecności.
Nie musisz rozwiązywać moich problemów.
Masz tylko przyjść, odwiedzić, być tu…
Zawsze mów mi kiedy przyjdziesz i wracaj, kiedy obiecałeś. Jeżeli nie możesz, zadzwoń i powiedz, kiedy przyjdziesz. Zawsze mów mi „ do widzenia”, dając mi możliwość powiedzenia, że umrę, zanim wrócisz ponownie. I nie zapomnij powiedzieć mi, że kochasz, jeśli kochasz.
Usiądź blisko mnie. Pozwól mi powiedzieć Ci o doświadczeniu przygotowania na spotkanie z Panem.
To, że boję się umierać, nie jest brakiem wiary w Boga. To moje ciało walczy, by pozostać żywym.
Potem, gdy zmęczę się mówieniem o tym bólu i jak to wszystko razem się łączy, jeśli poproszę Cię byś mi opowiedział o swojej wierze, zrób to.
Podzielę Twoją radość, odkryję Twój pokój i zabiorę to wszystko w ostatnią drogę, w której, jeśli chcesz, możesz mi towarzyszyć.
( tekst ze szkolenia B.G.)