Akademia walki z rakiem - Nasza twórczość

Wynik”

Uff! Zrobiłam wreszcie tę mammografię.Trzy miesiące temu nie udało się, aparat się zepsuł, Boże jaka byłam wściekła. Miła pani w recepcji kazała uzbroić się w cierpliwość i próbować w czasie wakacji. Jak to! Czeka na mnie wymarzona Grecja, odpuściłam sobie. Zaproszenie przyszło pod koniec wakacji, tym razem skwapliwie skorzystałam. Pełnia lata, upalnie, to przecież taka zwykła formalność, prawie co rok badam USG piersi u specjalisty. Choć ostatnio uparł się i wprost zaradzał badania mammograficznego wiec posłusznie zrobiłam. Zaczął się rok szkolny, w przedszkolu jest jak zwykle głośno, niecierpliwie, nowe dzieci, głowa pełna pomysłów na nowy start. Prawie zapomniałam o wyniku, który miał przyjść poczta., kiedy przypomniałam sobie, było już dawno po obiecanym terminie., wiedziałam, że to nie dobry znak. Kopertę otwierałam trzęsącymi się rękoma, nic mocno niepokojącego w niej nie było, krótki opis, że w prawej piersi znaleziono zmianę, mikrozwapnienie, potrzebna jest konsultacja. Trochę mnie to zaskoczyło. Zaczęłam szukać specjalisty, który rozwieje moje wątpliwości, tak trafiłam na prywatna wizytę, podczas której świat zawalił mi się na głowę „musi być biopsja, może to być to najgorsze”, za dwa tygodnie termin do szpitala, operacja oszczędzająca. Postanowiłam nie myśleć. Zajęłam się pracą, usilnie trzymając się nadziei, że to tylko dodatkowy zabieg, wszystko się wyjaśni, na pewno jestem zdrowa. Zabieg operacyjny przeszłam dość sprawnie. Ale po nim odezwał się gdzieś w środku ogromny niepokój, czekanie na wynik było udręką. W końcu wynik, tak to prawda nowotwór złośliwy, szok, totalna zapaść i ciemność, niebyt, czarna dziura, nie da się myśleć, modlić ani rozmawiać.

EwaK

Kiedy tak siedzę i myślę w ciemnym pokoju.

Przed oczami przesuwają mi się chwile w życiu moim.

Nie było Za kolorowo, najczęściej pod górkę,

kłopoty układały się jak refren w powtórce

Czasami byłam silna, a czasem wątpiłam, ta huśtawka

Emocji dość mnie wyniszczyła,

Dostałam jednak prezent o który tak mocno prosiłam

To było zdrowie, wiara i potężna siła.

Myślałam, ze wyszłam wreszcie na prostą, nic mnie nie złamie

Los niestety czasami w piękne oczy kłamie

Przyszła pod płaszczykiem zdradziecka choroba

Znów mnie wypróbuje, postraszy, pokona?

EwaK

Przemijanie

Przeżyłam ciężką chorobę

Widziałam się już w niebie

Byłam tam bardzo blisko

Witałam, Boże, Ciebie

Minęło trochę czasu

Dzień za dniem jakoś mija

I pomalutku, wolno

Powraca do życia siła.

Choroba posiała zniszczenie

W moim umyśle i ciele

Lecz dłoń pomocna podali

Z Hospicjum przyjaciele.

Dziś żyje w miarę normalnie

Dziś nawet już się śmieje,

Bo zawsze, ale to zawsze

Należy mieć nadzieję.

Lecz nie wiem czy to już koniec?

Czy coś się jeszcze powtórzy?

Żyjemy w nieświadomości.

W nieustającej podróży.

A kiedy wszystko się skończy

Kiedy dobrniemy do celu

Na pewno się tam spotkamy

Bo jest nas przecież tak wielu

Na razie cieszmy się życiem

Sięgajmy do dna pełna ręką

A smutki, kłopoty i troski

Nie będą już dla nas udręką.

Kochajmy się więc przytulajmy

Bo chwile te są ulotne

Bo Zycie to jedna sekunda

Przemija bezpowrotnie.

Ela

O Miłości – zwięźle

Jakie to banalne, ze wszyscy tak dobrze wiemy czym jest miłość. Ja oczywiście też wiem. Od zawsze. Bo przecież od dziecka wzrastałam w atmosferze wielkiej i bezwarunkowej miłości Rodziców. Oni nauczyli mnie i moich braci jak bezpieczne jest życie. W młodości zmienił się jednak jej walor. Była tajemnicza, trochę zakazana, a przez to jeszcze bardziej oczekiwana i ciekawa. I wszakże nie dotyczyła już tylko najbliższych. Założyłam własną rodzinę. Mąż, córeczka. Ileż tej miłości w człowieku może się pomieścić? Bo znowu była Ona wokół mnie. Ale już bardziej głęboka, opiekuńcza, pełna poświeceń, wyrzeczeń. No, bogata była ta miłość. Dawała tyle szczęścia, codziennej radości. Dodawała skrzydeł, zachęcała do działania. Rozwijała się ciągle wraz ze mną. I ciągle jej starczało. I dla męża i dla córeczki i dla rodziców coraz starszych i dla braci wraz z ich rodzinami. I nie mogły jej osłabić codzienne troski. Kłopoty i niespełnione oczekiwania. Była ciągle. Wielka, zahartowana, dojrzała. Dużo było tej miłości pięknej. A rzeczywistość. No cóż, to zupełnie nowy rozdział. Bo choroba. I to ta z która kojarzy się słowo: ostateczność.
Tu jakby na przekór wszystkiemu Miłości wcale nie ubyło. Przeciwnie. Obok ciągle trwającemu uczuciu dla bliskich zrodził się podziw do niezaprzeczalnej urody świata, życzliwość dla ludzi, do samej siebie. Ta Miłość kazała mi patrzeć dookoła z większą uwagą i wrażliwością. To ona pozwoliła mi dostrzec w sobie samej jeszcze inne wartości, a może przede wszystkim Nadzieje. Na zajęciach Akademii Walki z Rakiem spotykam takie jak ja, pokaleczone przez chorobę i strach osoby, które otrząsają się powoli z rozpaczy, przypominają sobie uśmiech, wraca im Wiara, Nadzieja i właśnie Miłość. Nie ma chyba większej i piękniejszej siły która nas prowadzi. Niech wiec trwa.

Anna Z.

Chcę Cię przeprosić dobry Boże

Że w Ciebie zwątpiłam,

Że zatraciłam się w bólu po okrutnej diagnozie,

Przy Tobie nie byłam.

Nie umiałam się modlić, myśleć

Nie jadłam nie piłam

Nie spałam po nocach, czuwałam

Rozmyślałam i płakałam.

Dziś z perspektywy czasu wiem

Że to kolejne etapy uzdrowienia

Nie jest mi łatwo ale ludzie wokół

Dają łyżkę ukojenia

Wiem, ze masz w tym udział, bo na dobrych trafiłam

Pomogli uwierzyć mi, że jest we mnie siła

Czuje to na co dzień

I w ramach przeprosin chce pomagać ludziom

W ich intencji prosić

Wiec proszę nie gniewaj się na nas, ze się poddajemy,

Że często wątpimy, chorobę za kare bierzemy

Dedykuje ten wiersz Marysi która jest przed ta trudną drogą uzdrowienia, ale chce, żeby wiedziała, ze zawsze jestem przy Niej.

EwaK